poniedziałek, 18 stycznia 2010

handel


Turcja jest arabskim krajem o wieloletnich tradycjach handlowych. Szczególnie miasto Alanya gdzie rocznie przyjeżdża 150.000 tysięcy turystów o zasobnych portfelach. Sklepy znajdują się tu w każdej możliwej lokalizacji. Nawet w budynku meczetu. Handel tekstyliami, skórami, złotem i tandetnymi pamiątkami jest bardzo powszechny. Duża konkurencja i charakter tureckich kupców tworzy mieszankę wybuchową. Klient jest natarczywie nakłaniany do wejścia do sklepu. Sprzedawcy nauczeni kilku słów w każdym języku zachęcają nas do zakupów. Koszt towarów ustalamy indywidualnie z sprzedawcą poprzez targowanie się. Sprzedawca zawyża cenę nawet dziesięciokrotnie stosując technikę perswazji znaną „drzwiami w twarz”. Jeśli nie uświadomisz sobie tego mechanizmu. Towar od razu zaczyna Ci się wydawać bardziej atrakcyjny. Następnie podajemy naszą propozycję. Zwykle towarzyszy temu gromki i lekceważący śmiech sprzedawcy mający nas wyprowadzić z równowagi. Negocjacje trwają do ustalenia wspólnej ceny. Zwykle wielokrotnie zawyżonej w porównaniu z cenami polskimi. Jeśli twardo stoimy przy swoim i turecki sprzedawca nie zgodzi się na naszą cenę wychodzimy ze sklepu. Z moich obserwacji wynika, że jeśli handlarze nie zarabiają kilkakrotnie na jakimś towarze do transakcji nie dojdzie. Sukcesem dla sprzedawcy jest długi czas pobytu klienta w sklepie. Rozwiązaniem jest znalezienie miejsca bardziej oddalonego od turystycznego centrum, gdzie ceny będą do zaakceptowania dla naszych wakacyjnych budżetów. Oszczędzi nam to sporo nerwów i energii potrzebnych do aktywnego wypoczynku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz